środa, 11 stycznia 2017

Grzybowa Podróż

19 grudnia 2016 pierwszy raz w życiu zażyłam grzyby halucynogenne z rodzaju psilocybile mexicana.
Przygotowywałam się do tego 6 tygodni czytając, słuchając, oglądając, medytując,oczyszczając czakry, nie paląc.
Doświadczenie to mogę nazwać najbardziej wyzwalającym w moim dotychczasowym życiu.
Postaram się opisać po krótce wszystkie etapy podróży, przez którą przeprowadził mnie duch Psilocybny.
ETAP POCZĄTKOWY:WYPICIE WYWARU
przyrządziłam surowy wywar, bez dodatków. Gotowałam grzyby w wodzie przez ok 20 min, po czym je zjadłam. Odczekałam 15, po czym usiadłam i powoli zaczęłam wypijać ciepły jeszcze napój. Był obrzydliwy, jednak w tym smaku było coś... szamańskiego, coś, co trzeba było uczynić, by wpuścić do siebie Ducha. Mój racjonalny, niedoświadczony umysł odrzucał możliwość, że cokolwiek mogło się wydarzyć. Mój umysł był pewny, że nic się nie stanie a grzyby to jedna wielka ściema. OJ...jak on się pomylił...
ETAP KONTYNUACYJNY: SPADANIE...CORAZ GŁĘBIEJ I GŁĘBIEJ
Zaczęło się od lekko wyostrzonych zmysłów. Każdy ruch, zapach, światło, było wyraźniejsze, intensywniejsze. Postanowiłam położyć się i po prostu czekać. Niczego nie chcieć, niczego nie wyobrażać, niczego się nie bać. Poddać się zupełnie.
Po 30 min. od wypicia wywaru obraz lekko falował i wirował...a potem...
nadeszła fala śmiechu, która ustępowała tylko po to, bym mogła zagłębić się w tym stanie bardziej...i bardziej...i bardziej...z każdą falą śmiechu.
ETAP GŁÓWNY:ZERWANIE ARCHONTYCZNYCH KAJDAN
Po tym czasie już przestrzeń i czas nie miał znaczenia. Moja istota zatopiła się w sobie. Nie było mojego ciała, był tylko duch otoczony biologicznym skafandrem zwanym ciało. Na przemian śmiałam się i płakałam, odczuwając ogromną ulgę z uwalnianych złogów emocjolnych. Potrafiłam wyczuwać emocje mojego psa( tego dnia przeszła sterylizację), potrafiłam odczuwać czyste intencje mojej duszy, jej prawdziwą naturę, która jest pełna miłości, współczucia, zaufania, ciepła.
Wtedy to na prawdę zrozumiałam jak piękną osobą jestem, a wszystkie te kompleksy i niechęć do swojego ciała były tylko archontycznym systemem wdrukowanym mi na przestrzeni życia, nie były prawdziwe. Zrozumiałam też sens moich najwyrazistrzych snów, w których to nurkowałam, zanurzona w ogromie oceanu, dlaczego tak bardzo obawiałam się życia, dlaczego od niego uciekałam. Dowiedziałam się bowiem, że w cale nie chciałam się urodzić w dniu, w którym się urodziłam. Poród został wymuszony. Trwał 12 godzin. Urodziłam się 12 grudnia. Wyrwali mnie z łona, w którym czułam się bezpiecznie, unosząc się w wodach płodowych. Zrozumiałam to, poczułam, wróciłam do pierwszego doświadczenia, które przeżyłam...i spaliłam negatywną karmę z tym związaną.
Później przyszedł etap, w którym to widziałam przez zamknięte oczy. Widziałam wszystko, ale w inny sposób...energetyczny. Widziałam mojego chłopaka pod postacią energetycznej istoty, przy czym ja wyglądałam tak samo. Przytulałam go, płakałam, zachwycałam się pięknem wszystkiego.
W pewnym momenice, wiedząc, że to prawda powiedzałam mu "Kochanie. Od dzisiaj moje cało zacznie się zmieniać"
W tej fazie wydarzyło się jeszcze wiele, jednak nie będę tego opisywać, bowiem te doświadczenia były tak osobiste i tak specyficzne, że wręcz niemożliwe do wyobrażenia osobie, która nigdy nie spotkała się z Duchem Psylocybiny.
ETAP KOŃCOWY: DZIĘKCZYNIENIE
Powoli wracałam do rzeczywistości 3D po około 4-5 godzinach od wzięcia grzybów. W pewnym momencie źle się poczułam. Chciało mi się wymiotować, a że w tym czasie posiadałam błyskawicze zrozumienie sensu wszystiego, wiedziałam, że nie jest to kwestia "rzygania" jak po alkoholu, a jedynie wyrzucenia z siebie ciężkiego materiału, jakim są grzyby. Po prostu ich rola się skończyła i mój organizm nie potrzebował ich już. Niestety nie udało mi się ich zwrócić. Być może z powodu mojego podświadomego lęku przed wymiotowaniem. Poszłam jeszcze na spacer z chłopakiem, by porozmawiać z nim o doświadczeniu, którego był świadkiem. Czułam, jak na nowo się narodziłam. Jak skorupa pękła. Cudownie. Dziękowałam za cudowną, wyzwalającą naukę Stwórcy, który zadział za pośrednictwem Ducha Psylocybiny.
To dośwadczenie było tak realne, tak prawdziwe, tak oczywiste, że na stałe mnie zmieniło. Zerwało kajdany obojętności. Jestem teraz istotą znacznie bardziej współczującą i empatyczną, Kocham siebie. Kocham świat. Nie boję się go. Nie boję się przyszłości. Nie boję się ICH. A oni boją się mnie. Wiem to i czuję to. I nie odpuszczę im.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz