niedziela, 31 maja 2015

Kolejna próba, nieudana, ale za to dużo wnosząca.

Dzisiejszą noc spędziłam po za domem- odwiedziłam dom mojej mamy, gdzie również mieszka mój brat. Rozmawialiśmy do 1 nad ranem, przez co położyłam się chwilę po 1. Nie zamierzałam jednak rezygnować z OOBE. Tak więc obudziłam się po 4 godzinach snu, czyli o 5, godzinę czuwałam, tak więc dopiero o 6 położyłam się z powrotem w celu wyjścia z ciała. I tu nagle szok! Mój umysł- co się nie zdarza prawie nigdy- nie mógł się pozbyć biegunki myśli. Mój rozum dział już na pełnych obrotach. No tak...w końcu 6, godzina, o której przez kilka ostatnich lat wstawałam do szkoły. Nie potrafiłam się zupełnie rozluźnić, było mi niewygodnie, ciągle źle...Męczyłam się tak godzinę, aż w końcu powidziałam "aaa pieprze to, spróbuję normalnie zasnąć, może będę miała chociażby LD". Odwróciłam się na bok(do pozycji, w której zasypiam) i starałam się zasnąć.
No i wtedy się pojawiło.
Wibracje-ale bardzo słabe- podekscytowałam się, pobudziłam, i to był błąd. Wstawałam z leżącego bokiem ciała, ale w momencie zauważenia tego ucieszyłam się kotwicząc się znów w ciele. Nie mogłam powtórnie wyjść, no po prostu nie potrafiłam. Dzwony w kościele zaczęły bić. Cholera! Nie ma mowy o wyjściu. Mój mózg mówi :pora wstawać!...tak jest zaprogramowany.
Mimo, że nie wyszłam w pełni z ciała, to ta lekcja była bardzo ważna.
Po pierwsze dowiedziałam się, że metoda 4+1 działa NAWET w niesprzyjających warunkach. A więc jest dla mnie odpowiednia.
Po drugie muszę chodzić spać przed 24, jeśli chcę wyjść z ciała, bo dzięki temu położe się ponownie spać wcześnie nad ranem, o 4 lub 5. nie zaś o 6- godzinie o której wiecznie wstawałam.
Po trzecie, kiedy tracę cierpliwość, to najlepiej po prostu odpuścić. Prawdopodobnie wtedy wyjdę.

Tak więc...to na tyle. Pamiętajcie, porażki są niezwykle ważne w życiu, ponieważ to na nich najwięcej się uczymy, a dusza przybrała inkarnację właśnie po to, by doświadczać i się UCZYĆ!:)

piątek, 29 maja 2015

OOBE-PUZZLE

Ten post będzie na bieżąco edytowany w miarę składania klocków.

Świat, do którego wkroczyłam podczas mojego 1 wyjścia to zwykłe OSPUO- czyli strefa kreacji, świat stworzony przez obserwatora. Tam też trafia się podczas snu. Z mojej wiedzy i badań radiastezyjnych wynika, że by wydostać się z tej strefy musiałam przejść przez tę galaretowatą maź.
OSPUO jest bezpieczne, jest podatne na moją wolę. Wynika z tego, że aby się upewnić, czy jest się w OSPUO wystarczy coś przemienić, np. fotel w karton itd. 

Pierwsze Wyjście z Ciała


Witajcie!

Tej nocy doznałam wyjścia po za ciało. Pozwolę sobie spisać swoją relację ustną z przebiegu tego zdarzenia, którą nagrałam na dyktafon od razu po przebudzeniu. Sesja trwała od 4 do 5.25 A oto ona:
" Sesja ze Świadomym śnieniem. Zastosowałam metodę 4 +1, czyli 4 godziny snu i jedna godzina czuwania.Położyłam się spać o 23, wstałam o 3. Godzinę krzątałam się, by rozbudzić swój umysł. Następnie położyłam się do łóżka i dosyć długo trwał relaks. Myślę, że spokojnie ponad 30 min to trwało. Stosowałam jedną z metod głębokiej relaksacji polegającej na 10 sek watrywania się w czerń przed oczami i 3 sek układania gałek ocznych jak do snu.W pewnym momencie lekko przysnęłam, zapominając o ćwiczeniu...a ocuciły mnie silne wibracje ciała i nie były to wibracje ciała fizycznego.  I wtedy posłużyłam się wiedzą zdobytą z literatury- zaczęłam napierać .Poczułam opór pewnego rodzaju w moim ciele.  W momencie, gdy miałam wibracje, podświadomie czułam, że muszę napierać ciałem do przodu. Literatura dała mi tylko potwierdzenie, że jest to TEN moment. Parłam do przodu i czułam jakbym się odczepiła, jakbym się uwolniła.  Czułam, mimo, iż chcę wstać to nie mogę tego zrobić, póki się nie wyrwę. Co ciekawe nad głową miałam lamę z palącym się płomykiem w środku, której nie ma w rzewczywistości. Patrząc na nią  miałam siłę, by dalej w to brnąć, nie bałam się mimo nowych doświadczeń. Dodawała mi otuchy.  No i wstałam. Było to dziwne uczucie, ponieważ świat wydawał mi się realny na zasadzie, że kontrolowałam moje myśli.  One przepływały,nie było takiego stanu, w którym nie mogłam myśleć. Ja myślałam. I pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to "spójrz za siebie, zobacz swoje ciało!" Odwróciłam się i co ciekawe... było łóżko, miejsce z którego wstałam było wygniecione... ale nie było mnie. Nie było ciała. Byłam tylko JA w tym momencie...cięzko to opisać... W tym momencie poczułam lęk"jak wrócę, skoro nie ma tu mojego ciała?" A wtedy do głowy przyszło" spokojnie, pomyślisz o ciele i wrócisz.' W porządku.
Postanowiłam zrobić kilka kroków. Było to dosyć ciężkie. Przypominam, że byłam w moim pokoju, ale był lekko zmieniony, tak, że mogłam rozpoznać, że to nie jest świat realny. Mimo to wszystko było bardzo dokładnie namacalne. Mogłam wszystko doznać. Za oknem był poranek, czas nie zmienił się.
Pierwsze 3 kroki były ciężkie i chwiejne, jakbym się uczyła nowego ciała, jakbym się uczyła na nowo chodzić. Musiałam nabrać świadomości nóg. Zrobiłam kilka wolnych, mozolnych kroków i wtedy sobie przypomniałam "HALO! Ja mogę latać!" I uniosłam się i przeleciałam przez pokój dzienny. Przeniknęłam przez  balkonowe drzwi. Znalazłam się na zewnątrz, na balkonie. Było rześko i lekko chłodno. Krajobraz nie odstawał od tego rzeczywistego. Widziałam ptaki i jakichś ludzi idących do pracy. Co ciekawe... nad barierką, na niebie widziałam dziwną strukturę, która przypominała grubą, żelastą gumę...to, co opisują, że to jest ta granica między światem naszym a astralem i wiedziałam, że żeby dostać się dalej, musiałabym przez to przejść. Jednak narazie nie chciałam i nie powinnam tego robić. Wiedziałam o tym. Dopiero co nauczyłam się chodzić!  Dalej spokojnie się rozglądałam. Wpadłam na pomysł, że chcę sobie polatać, ale jest dość chłodno, więc muszę wrócić po bluzę.Wróciłam do domu, weszłam do pokoju, nie wiem, czy ją założyłam,  czy nie, nie ma to znaczenia... pomyślałam "kurcze, idę sobie stąd."sierowałam się w stronę drzwi i w tym momencie nie wiem, czy pomyślałam o moim ciele, czy mój licznik kazał mi wracać, ale automatycznie wróciłam do siebie. Wizja się skończyła  i właśnie to nagrywam. Muszę przyznać, że to niezwykłe doświadczenie i nie mogę w tym momencie określić, czy był to rzeczywiście OOBE, czy LD,  bo nie mam jeszcze innych doświadczeń w tym temacie do porównania. Mimo wszystko realność i zgodność z opisami wielu ludzi skłania mnie do myślenia, że na prawdę opuściłam ciało. Że nie był to sen. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się takie uczucie napierania, przy czym to napieranie... przyniosło taki efekt, że na prawdę poczułam, że wstałam. Wiarygodność tego  zjawiska potwierdza fakt, że przeszłam przez etapy, które są doskonale opisane przez wielu ludzi w internecie. Przeszłam przez etapy:
-silnych wibracji
-wirowania
-silnego napierania członków
Dodatek nagrany 30 min później:
Dobrze...Kiedy się dowiedziałam,że jest coś dziwnego... kiedy w pewnym momencie poczułam, że moje ręce się unoszą. Że koc spada z moich ramion mimo, że obudziłam się w  tej samej pozycji, moje ciało fizyczne się nie zmieniło, moje ciało astralne się podnosiło. I wtedy, kiedy moje ręce się oddzieliły i podniosły i poczułam lekkość, pomyślałam "Kurde, teraz muszę odczepić nogi" i poszły nogi przy pięknym świetle lamy, na którą patrzyłam,a za nogami poszedł tyłek, plecy a na końcu głowa.  I myślę, że na prawdę wyszłam z ciała"

W tym momencie, 5 h po tym zdarzeniu nadal dobrze pamiętam jego przebieg. To utwierdza mnie w przekonaniu o tym, że nie był to zwykły sen, a realne zdarzenie. Pamiętam je w  taki sam sposób jak np. przebieg wczorajszego dnia- jako wspomnienie. Sen zapominam po ok. 10 min. po przebudzeniu. To zdarzenie zostało zapisane w moim umyśle.
http://www.megapedia.pl/o/oobe-techniki.jpg
tak właśnie to wygląda...
Kolejne wyjście planuję na tę noc. Chcę poznać mojego duchowego przewodnika.
                                             

poniedziałek, 25 maja 2015

Pełna przemiana + niezwykłe doświadczenie związane z czakrami = energia seksualna

Spędziłam kilka dni u mojego chłopaka w warszawie odkrywając niezwykłą moc seksualnej energii, którą właśnie mam zamiar opisać.
To nie jest tak, jak mówią nam media, oj nie. Seks nie jest zły, nie jest brudny ani haniebny.
Jest wyrazem pełnej bliskości, łącznikiem energetycznym dwóch ludzi, jeśli dobrze praktykowany- wyrazem miłości. Ludzie zapomnieli, jak ważny mają przekaźnik energetyczny, jakim jest seks. Uduchowione zbliżenie otworzyło moją czakrę korony i w momencie orgazmu poczułam niezwykle silne uwolnienie energii właśnie z tego ośrodka energetycznego. To było pierwsze tak namacalne doświadczenie z ową czakrą.

Inna ciekawa historia związana z nieskrępowaną energią seksualną opiera się na najwyraźniejszym, najdłuższym shifcie, jakiego doświadczyłam.
Mianowicie doznałam pełnego przemienienia w lisią postać antropomorficzną.
Podczas pieszczot oraz seksu moja lisia natura uwolniła się, ponieważ niezwykle silna energia seksualna "spaliła" barykady mojego logicznego umysłu. Rozkosze cielesne w połączeniu z shiftem tak realnym, że prawie namacalnym dały niezwykle silną mieszankę napełniającą mnie witalną energią. To doświadczenie było wspaniałe.
Osiągnęłam ten stan również dzięki temu, że w końcu powiedziałam Mu o mojej teriantropii. Żelazne okowy tajemnicy zostały zdjęte, a prawda- i w konsekwencji moja natura- potrafiła się zmanifestować.

Powiem jedno:
Jest cudownie!

poniedziałek, 18 maja 2015

Regresja part.2 ELIZA

zrobłam sobie autohipnotyczną  regresję, po uprzednim zbadaniu swoich czakr. Okazało się, że stoję bardzo słabo z moją ogólną energetyką, a większość czakr jest pośrednio lub całościowo zablokowana.
Podróż rozpoczęłam od prośby- chcę odwiedzić to wcielenie, które blokuje czakrę podstawy.
no i cofnęłam się... byłam Elizą, to było już dość dawno po druidzie. To była polska...kiedy to rządziła szlachta.
Okazałam się służącą w domu szlachcica-urzędnika i jego żony. Byłam z wielodzietnej rodziny i zawsze byliśmy biedni. By móc żyć, zaczęłam pracować u tych ludzi od 16 roku życia. Okazało się, że ten urzędnik od 18 roku życia regularnie mnie brutalnie gwałcił.
Poprosiłam o przedstawienie mi pierwszego aktu gwałtu, by móc go przepracować. Podczas obserwowania tej sceny moje serce biło bardzo mocno i szybko- ale było to potrzebne.
Następnie udałam się do sceny, kiedy to jego żona go nakryła i...skopała mnie za to, że on mnie gwałcił.
Niedługo po tym wyrzucili mnie, a okazało się, że jestem z nim w ciąży. 
 miałam 25 lat
 Ja nie miałam nic do zaoferowania, całe życie pracowałam jako służąca, na karku dziecko... nie pozostawało mi nic innego, jak tylko pracowała jako prostytutka. 
wieku 40 lat chorowałam na śmiertelną chorobę
może HIV...nie wiem
wiem tylko, że w tym wieku  już umierałam, a moje ciało było słabe i trwało w ciągłym bólu.
moja córka, Krystina była przy mnie. Miała na sobie łachmany. Pracowała jako służąca.
umarłam w bólu i smutku

Życie Elizy miało duży wpływ na moje podświadome lęki związane z gwałtem oraz częsta niemożność osiągnięcia przyjemności seksualnej. Wpłynęło na ciągłe obwinianie się, brak wiary w siebie, lęk. Gdy wybaczyłam sobie i swoim oprawcom, poczułam, jak kołtuny energetyczne w czakrze podstawy i krzyża rozplątują się.
Oczywiście to nie rozwiązuje wszystkich moich problemów, które jeszcze mam, ale już w tym momencie widzę znaczą poprawę samooceny, poczucia atrakcyjności, oraz zmniejszenia kompleksów. 
Życie Elizy zostało przeze mnie zaakceptowane, a stare rany zagojone. Nie muszę już trzymać do nikogo żalu o to, co się stało. Jestem wolną jednostką!
http://www.lisak.net.pl/blog/wp-content/uploads/2013/08/G.-LESLIE.jpg

piątek, 15 maja 2015

Aury na szkoleniu

Wczoraj będąc na szkoleniu kwalifikacyjnym doznałam niezwykłej rzeczy.
Zazwyczaj ciężko mi było zobaczyć swoją aurę, a jak już coś widziałam, to jedynie białą powłokę-kontur ciała astralnego- bez barw.
Stało się tak, że w pewnym momencie zaczęłam widzieć nad głową prowadzącego pewną niebieskawą poświatę, która rozmywała się podczas ruchu gałek ocznych. Zrozumiałam wtedy, że to są wspaniałe warunki na to, by poćwiczyć  umiejętność postrzegania aury.
Prowadzącemu mogłam się wydać rozmarzona lub zapatrzona w jego postać. Było tak-ale bynajmniej nie z powodu jego urody:D
W pewnym momencie coś się zaczęło dziać z jego kolorami- z czubka głowy zaczęła rozprzestrzeniać się czerwona poświata, podczas gdy z reszty głody, szyi i tułowia nadal wypływała niebieskawa barwa.
Jednego Uczestnika szkolenia również nie ominęła dogłębna obserwacja. U niego widziałam nad głową bardzo wyraźną i mocno zarysowaną aurę ciała astralnego, lecz koloru u niego się nie doszukałam.
Kolejni uczestnicy również "świecili"swoimi aurami astralnymi..
Nie mogłam się uwolnić od aur, nie potrafiłam zaprzestać ich widzenia. Być może to był flashback z wcielenia Drudia, w którym, jak się dowiedziałam, dzięki wypadkowi otrzymałam niezwykłe zdolności.

Doświadczenie to dodało mi wiary w moje szanse na nauczenie się postrzegania aury- coś, co wydawało mi się trudne. Takie spontaniczne "akcje" ładują akumulator i dodają siły i ambicji do dalszej pracy!

poniedziałek, 11 maja 2015

Regresja Part.1 DRUID

Czas poeksperymentować z autohipnozą regresyjną.
Nie wiem jak i OD czego zacząć, bo wszystko jest niezwykłe.. może zacznę po prostu od początku.
Nagranie, którego słuchałam bardzo dobrze wprowadzało w stan hipnozy i już po 15 minutach znajdowałam się w bardzo głębokim transie, tak, by w momencie odwiedzenia poprzedniego życia nie czuć ciała obecnego.
Moja prośba brzmiała"chcę odwiedzić wcielenie, które najbardziej wpłynęło na moją duchowość."
Pojechałam windą w dół.
Wysiadłam. Zrobiłam kilka kroków.
Znalazłam się na dziedzińcu pięknego zamku. Rozglądnęłam się, gdzieś z oddali grała skoczna, średniowieczna muzyka, wiał ciepły wiatr, to musiały być letnie miesiące. Spojrzałam w dół, miałam na sobie dziwne trzewiki, następnie wedle poleceń prowadzącej zaczęłam studiować swoją osobę.
Byłam mężczyzną, starym, pomarszczonym człowiekiem z długą, siwą brodą. Musiałam mieć ponad 80 lat.
Mimo wieku ciało miałam szczupłe, ale mocne i silne. Nosiłam zwiewną, prostą szatę w kolorze fioletowym.
Niezwykłym uczuciem było dotykać swoją twarz i czuć, jak jest pomarszczona...
Niestety, nie mogłam kontynuować wizji, ponieważ wytrąciły mnie z tego stanu wibracje dzwoniącego telefonu. Mimo to postanowiłam poszukać informacji opierając się tym, co zobaczyłam.
Najpierw zapytałam wahadła o lokalizację. Pytałam o Anglię, Irlandię, Szkocję. Odpowiedziało na tak dla tego ostatniego.
Okazało się, że zamki szkockie pasują do wyglądu tego z mojej wizji...
Pytałam wahadło, czy byłam niezależnym druidem, odpowiedziało, że tak.
To by wyjaśniało moją orientację duchową skierowaną na naturę.
Moją potrzebę tworzenia amuletów, wiarę w energię natury i żywiołów...
Na tym jednak poprzestanę.
.17.05.2015
Uzupełniam posta o nowe doznania regresyjne- i myślę, że jak narazie nie mam już potrzeby wracać do tego wcielenia.
Tym razem trafiłam do lasu liściastego. Miał on trochę iglaków, ale głównie był liściasy. Bardzo piękny, tajemniczy, ze sporą ilością brzóz. Mieszkałam w jakiejś hacie z gałęzi, ocieplanej mchem i runem owczym. Generalnie pustelniczo. To był mój dom, ale nie mieszkałam tam sama. Zbierałam jakieś zioła(w sumie to zbierałem....cofnęłam się do tego starego druida), a przy chacie kręciła się jakaś piękna, młoda kobieta o brązowych, falowanych włosach. Gdy patrzyłam na nią to czułam miłość i ciepło. Gdzieś indziej krzątał się mężczyzna. Miał też brązowe włosy, lokowane. Wszyscy byliśmy w białych szatach, przewiązanych sznurem. <koniec sceny>
W kolejnej przeszłam obok zagrody kóz i medytowałam pod brzozą.

Następnie był przeskok do sceny, w której mieliśmy coś w stylu zlotu druidów na obrzędy.
Płonęło ogromne ognisko. Widziałam, jak w okrąg tego światła wchodziły postaci  druidów w różnym wieku ubranych w identyczne, białe szaty. Wszyscy złapaliśmy się za dłonie. Po lewej miałam młodego mężczyznę z poprzedniej wizji, po prawej znajomą kobietę. Patrząc na nią czułam miłość- również pod kątem seksualnym (fuj!przecież byłam dziadem a ona miała ok.20 lat!-cóż druids free love :P)
Zaczęliśmy iść w stronę wskazówek zegara, wokół ogniska, coraz szybciej,wydając jakieś dziwne, mantryczne dźwięki , aż w pewnym momencie puściliśmy się, by wykonać jakiś dziękczynny ruch i wtedy energia z tego ognia uderzyła mnie w serce, zemdlałam. Pamiętam, jak mnie cucili wodą z glinianej misy przy tym ognisku, które już płonęło słabiej.
Później przeleciałam te życie w tył, zatrzymałam się na momencie, gdy byłam małym chłopcem 
Miałam kręcone, brązowe włosy(znowu!?), byłam ruchliwa i szczupła.
Dowiedziałam się, jak zdobyłam "nadprzyrodzone" moce,  które pozwoliły mi na manipulacje energią i intuicyjną pracę z nią w postaci druida- oraz w tym życiu.
miałam może...8-10 lat
moi rodzice bylli hodowcami owiec, jak wielu szkotów. Chcą się pobawić wbiegłam na pole, gdzie pasły się te zwierzęta. Będąc na pastwisku zaatakował mnie rozwścieczony kozioł. Dostałam z kopyta w głowę.S
traciłam przytomność, a gdy się obudziłam, nad głowami moich rodziców widziałam aury.<koniec sceny>
a umarłam w tym życiu w przyjemny sposób- w hacie z badyli, przy mojej kochanej młodocianej, na łóżku, w  przyjemnej, cichej atmosferze.
Przyjemne życie :3

środa, 6 maja 2015

Leśny Shift

Dzisiaj pojechałam pomedytować do lasu. Mamy piękne lasy liściaste na pomorzu...
A teraz, gdy wszystko kwitnie, aż żal siedzieć w domu.
Dość długo krążyłam w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do medytacji- aż w końcu znalazłam. Skrawek terenu wydawał się emanować energią, którą postanowiłam wykorzystać.
Ciekawe jest, że miejsca, które określam jako naładowane energetycznie prawie zawsze noszą ślady obecności człowieka. W tym przypadku była to głęboka wyrwa w ziemi okolona balami- najwyraźniej pozostałości jakiejś ziemianki.
Zasiadłam na skarpie i zaczęłam medytować wśród wspaniałych dźwięków natury.
No i przyszedł- Shift.
Otworzyłam oczy. W tym momencie nie były ludzkie, były lisie...tak, lisie....tak mi się wydaje.
Poczułam puszysty ogon i pazury. Z pozycji siedzącej przeszłam na lekkie przykuc, poczułam, jak mięśnie grają pod moją skórą przy ruchu łopatek. Niezwykłe uczucie. Rozejrzałam się. Wszystko było tak niezwykle wyraźne.
Bez zastanowienia, bez problemu, cienia strachu i wahania wskoczyłam na drzewo. Wdrapałam się na wyższe konary i usiadłam opierając się o pień. Czułam jedność z naturą, ufałam temu drzewu.

I shift minął...
Dlaczego one są tak krótkie?
Chciałabym, by trwał trochę dłużej.
Stan zezwierzęcenia jest niezwykle komfortowy. Naturalny. Domowy...
Nie wiem, jak inaczej mogłabym to nazwać.
Muszę pracować nad tym, by móc wydłużać shifty, albo przynajmniej móc je świadomie wywoływać.
Nie ma nic przyjemniejszego dla terianina niż shift...
Rowerem szybko i cicho przemierzam las...

poniedziałek, 4 maja 2015

Telekineza dzień 3 + rytuał magiczny

Jednorazowa próba ćwiczeniowa to max. 20 min. Moje siły mentalne nie są w stanie (wg.zaleceń)pracować na tak wysokich obrotach 1h. na raz.
Nie ma się co przejmować, ważna jest regularność i zaangażowanie.
Dziś znów ćwiczyłam z igłą na wodzie. Wczoraj nie miałam prawie żadnych rezultatów, to nie był dobry dzień.
A więc dziś się zmieniło?
Wydaje mi się, że wprowadzałam igłę jak i wodę w drgania.
Nie opierałam się o stół, a więc fizycznie nie byłam w stanie go poruszyć.
Znając uczucie "tunelu" energetycznego między przedmiotem a mną, wiedziałam, że moment, gdy osiągnęłam absurdalnie wysokie skupienie i nić między moim 3 okiem a szpilką, to ten, gdy należy zacząć pchać.
No i chyba się udało.
Piszę "chyba", ponieważ ruch szpilki nie był imponująco wyraźny.
Powinnam to kamerować, ale nie mam czym, muszę zdać się na własne odczucia. A co teraz czuję?
Przede wszystkim "wyekspoatowane" 3 oko. Czuję, że jakaś energia się uwolniła, ale nie jest to taki "boom" jak za pierwszym razem- ale to też nie jest ważne- ważne, że TO czuję.

Powtórzę za jakiś czas sesję 20 minutową, tak, by dziennie ćwiczyć min. 30 minut.
Dziś idę na koncert masoński, 30 second to mars, jestem ciekawa, nigdy jeszcze nie byłam na tak dużym wydarzeniu muzycznym.

Rozpoczęłam też ćwiczenia z PSI ballami, by uczyć się wizualizacji i pracy z energią(zagęszczania jej). Pomoże mi to z pewnością w telekinezie oraz współpracy z wahadełkiem.

Peace!

PS.Ah no...
Wykonałam również rytuał napełniający energią 4 żywiołów amulet ochronny. Zwykła, podstawowa procedura magiczna...której de facto nie mogłam wcześniej zweryfikować...do czasu, gdy poznałam wahadło.
Oczyściłam przedmiot z szelkich energii wodą z solą i nastawiłam nad niego wahadło. Nie obracało się- a więc nie posiadało energii.
Po rytualne znów powtórzyłam tę czynność i co ciekawe- wirowało. Wnioskuję, że rytuał zakończył się sukcesem!
Amulet ochronny. Każdy z jego składników symbolizuje inny żywioł

sobota, 2 maja 2015

Telekineza!

Pierwsze moje poważne ćwiczenia przyniosły niezwykłe rezultaty... czyżbym miała dar łatwości w pracy z energiami?
Wierzę w telekinezę, a więc tutaj nie było trudności w wyperswadowaniu swojej podświadomości jej istnienia, dlatego ten pierwszy, ale niezwykle ważny krok miałam już za sobą.
Zaczęłam od czegoś prostego- zwisającej nitki.
Próbowałam nią poruszyć i owszem, wykazywała jakieś mikro ruchy, jednak nie byłam przekonana co do prawdziwości tego doświadczenia- nitka mogła być poruszana przez prądy powietrza.

Dlatego zawiesiłam moje wahadło.
Niestety, ono również wykazywało ciągłe ruchy... być może z racji swojego przeznaczenia i właściwości energetycznych kryształu górskiego, a może znów-prądy powierza delikatnie nim poruszały. Nie wzięłam tego badania za wiarygodne.

W końcu postanowiłam spróbować z igłą na wodzie.
Nalałam 2/3 wody do dużego kubka i ustawiłam igłę tak, by się nań unosiła
oto, na czym ćwiczyłam
 Bardzo pomocny do weryfikacji ruchów igły okazał się cień, który rzucała na dno.
Poczekałam, aż igła znieruchomieje. Upewniłam się, co do odległości, z jaką muszę trzymać twarz, by nie poruszać igły powietrzem wydychanym z nosa...i zaczęłam.
Najpierw silnie się w nią wpatrywałam wyobrażając sobie, jak pcham główkę szpilki ciepłą energią tak, by zaczęła się obracać. MYŚLAŁAM o tym, że ją poruszam...no właśnie, myślałam.... i nie poruszała się. Zaczęłam skupiać się jeszcze silniej...i myśli odeszły, a pojawiło się uczucie- uczucie poruszania. Czułam, że pcham główkę igły, miałam wrażenie, że popycham ją ciepłą energią, która została wysyłana z 3 oka. A igła zaczęła się delikatnie poruszać- widziałam to po cieniu. Zaczęłam intensywnie sie pocić...na całym ciele-tak silne było moje skupienie.Ustawiłam ją do pionu i już dalej nie mogłam, odskoczyłam, przerwałam kontakt. Poczułam rozluźnienie na poziomie 3 oka.
Głowa zaczęła mnie boleć, czarka 3 oka uwolniła niezwykłe pokłady energii. Byłam niezwykle zmęczona.
Mój pierwszy kontakt z telekinezą przyniosła niezwykłe rezultaty. Upewniła mnie, że to isnieje, że to jest realne... a przede wszystkim potrafię...!

Próba z wahadełkiem nr.1

Postanowiłam dziś wypróbować swoje umiejętności z wahadełkiem. Wczoraj przeczytałam sporo artykułów na ten temat, dlatego mimo, iż była to pierwsza w życiu próba, mniej więcej wiedziałam ja się za to zabrać. Użyłam kryształu górskiego zawiązanego na nitce.
Najpierw oczyściłam go z nagromadzonych energii stukając nim o róg stołu i mówiąc" wyrzucam z Ciebie wszystkie wibracje". Następnie przystąpiłam do kilku pytań kontrolnych. Zadałam oczywiste, na które znam pytania typu "czy mam dredy", "czy jem mięso" itd. Zestaw pytań dobrałam tak, by wahadło kręciło się na "NIE" i na "TAK". Zdało wszystkie próby bezbłędnie.
Gdy nabrałam zaufania zaczęłam zadawać pytania związane z moją rzekomą teriantropią. Oto trop, którym poszłam:
Czy jestem terianką- TAK
Czy moim teriotypem jest wilk-NIE
Czy moim teriotypem jest lis-NIE ( miałam w głowie lisa pospolitego)
lekko skonfudowana postanowiłam zadać bardziej ogólne pytanie
Czy moim teriotypem jest psowaty?- TAK
Czy mój teriotyp zamieszkuje europę?- TAK

Przerwałam w tym momencie sesję i zasiadłam do komputera. Wpisałam w wyszukiwarkę "psowate" i na wikipedii otworzylam pełen spis gatunków z tejże rodziny.
Postanowiłam sprecyzować moje pytania posiłkując się owym spisem.
Czy mój teriotyp wywodzi się z plemienia Canini?(psy) -NIE
jaki korsak jest, każdy widzi...
Czy mój teriotyp wywodzi się z plemienia Vulpini?(lisy)- TAK

Okeeej... a więc patrzę, jakie rodzaje są włączone do tego plemienia. Jest to Vulpes i Urocyon. A więc pytam:
Czy mój teriotyp wywodzi się z rodzaju Vulpes?- TAK
i dla pewności:
Czy mój teriotyp wywodzi się z rodzaju Urocyon?- NIE

A więc otwieram zakładkę "Vulpes", w której znajduje się aż 12 gatunków lisów. Nie otwierałam żadnej z tych zakładek, by nie patrzeć na to, jak wyglądają- nie chciałam wpłynąć na odpowiedź podświadomie kierując się estetyką!
Zadawałam pytanie "czy jestem xxx" dla każdego z owych gatunków. Wahadełko kręciło się na "TAK" jedynie dla lisa stepowego Korsaka(Zapytałam o niego 4 razy, zawsze "tak")
Otworzyłam zakładkę z nim związaną. Co się okazało? Zamieszkuje między innymi tereny europejskie. Jako jedyny psowaty potrafi dobrze chodzić po drzewach(co uwielbiam), prowadzi nocny tryb życia, dobrze się czuje na terenie podgórzystym, gdzie występuje dużo skał i drzewa liściaste.(na takim terenie czuję się najlepiej)

Pierwsza sesja z wahadłem przyniosła ciekawe wyniki, nie traktuję ich jednak jako pewnik. Muszę powtórzyć kilkukrotnie badanie, oraz zainteresować się owym zwierzęciem. Być może to jest mój teriotyp....
Zaskoczyła mnie również łatwość w posługiwaniu się wahadłem, niezwykłe było dla mnie to, że po zadaniu pytania, nie wykonując żadnych zauważalnych i świadomych ruchów dłonią kryształ mi odpowiadał. Podobno nie każdy potrafi się nim posługiwać, ponieważ nie każdy potrafi manipulować swoją własną energią w sposób ukierunkowany i świadomy celu.  Bardzo mnie to cieszy, ponieważ już od dość długiego czasu konsekwentnie ćwiczę umiejętność posługiwania się energią oraz nawiązuję kontakt ze swoją podświadomością, co przynosi efekty.


piątek, 1 maja 2015

tak między wierszami

Pada deszcz... Zwierz się nudzi....
To chyba dobry czas na to, by  hipnotycznie wybrać się w odmęty własnej podświadomości .



Nocne Zwierzę

Wczoraj wybrałam się na nocną eskapadę do lasu.

Moje głęboko drzemiące zwierzęce instynkty miały szansę się zamanifestować... I znów to fantomowe wrażenie obcych części ciała jak łapy, ogon czy pysk.
Teriantropia jest znana od wieków, w porządku, jest to możliwe... ale czuję się zdezorientowana. Dlaczego? Nie mam pojęcia, jaki jest mój teriotyp. Ok, wiem, że coś psowatego, drapieżnego, ale co? Wilk? Lis?
Ogon puchaty jak u wilka i lisa, łapy z pazurami- to samo, wydłużony pysk.
Co do mojego zachowania...jestem ciekawska, ale ostrożna. Wczoraj taka byłam.

Gdy zachodzi słońce, zaczynam biec...
Na eskapadzie dotarłam do magazynów położonych na skraju pomorskiego parku krajobrazowego. Podeszłam cicho, mój słuch wyostrzył się, płuca napełniały powietrzem, serce pompowało krew przesyconą adrenaliną. Stanęłam przy zniszczonym płocie i nasłuchiwałam. Cisza. Przeskoczyłam nad wyrwą i to był błąd, ponieważ piach osunął się spod stóp zdradzając moje położenie... ktoś za betonowym płotem wstał i ruszył wprost na mnie. Zerwałam się do szaleńczego biegu, czułam jak moja sierść faluje, jak fantomowe pazury grabią ziemię... Ten impuls był mi potrzebny, by poczuć się w pewnym sensie sobą. Wskoczyłam między drzewa, które okryły mnie bezpiecznym mrokiem. Przykucnęłam. Obserwowałam magazyny. Delektowałam się ciszą. Zatapiałam się w nieposkromionej dzikości. To właśnie jest moja zwierzęcość...
Nie będę zagłębiać się w szczegóły związane z odczuciami, ponieważ zwykły czytelnik ich nie zrozumie. Myślę, że z podobnymi tendencjami trzeba się po prostu urodzić.
Nie robię niczego na pokaz, o nie... piszę to, bo chcę, by ten blog był moją mapą. Zapisem siebie, która pozwoli mi jasno określić swój kierunek.
Może ktoś wartościowy to przeczyta, może się odezwie, kogoś podobnego poznam.
Nie wierzę w przypadki, gdy ma się jasno określony cel.