niedziela, 31 maja 2015

Kolejna próba, nieudana, ale za to dużo wnosząca.

Dzisiejszą noc spędziłam po za domem- odwiedziłam dom mojej mamy, gdzie również mieszka mój brat. Rozmawialiśmy do 1 nad ranem, przez co położyłam się chwilę po 1. Nie zamierzałam jednak rezygnować z OOBE. Tak więc obudziłam się po 4 godzinach snu, czyli o 5, godzinę czuwałam, tak więc dopiero o 6 położyłam się z powrotem w celu wyjścia z ciała. I tu nagle szok! Mój umysł- co się nie zdarza prawie nigdy- nie mógł się pozbyć biegunki myśli. Mój rozum dział już na pełnych obrotach. No tak...w końcu 6, godzina, o której przez kilka ostatnich lat wstawałam do szkoły. Nie potrafiłam się zupełnie rozluźnić, było mi niewygodnie, ciągle źle...Męczyłam się tak godzinę, aż w końcu powidziałam "aaa pieprze to, spróbuję normalnie zasnąć, może będę miała chociażby LD". Odwróciłam się na bok(do pozycji, w której zasypiam) i starałam się zasnąć.
No i wtedy się pojawiło.
Wibracje-ale bardzo słabe- podekscytowałam się, pobudziłam, i to był błąd. Wstawałam z leżącego bokiem ciała, ale w momencie zauważenia tego ucieszyłam się kotwicząc się znów w ciele. Nie mogłam powtórnie wyjść, no po prostu nie potrafiłam. Dzwony w kościele zaczęły bić. Cholera! Nie ma mowy o wyjściu. Mój mózg mówi :pora wstawać!...tak jest zaprogramowany.
Mimo, że nie wyszłam w pełni z ciała, to ta lekcja była bardzo ważna.
Po pierwsze dowiedziałam się, że metoda 4+1 działa NAWET w niesprzyjających warunkach. A więc jest dla mnie odpowiednia.
Po drugie muszę chodzić spać przed 24, jeśli chcę wyjść z ciała, bo dzięki temu położe się ponownie spać wcześnie nad ranem, o 4 lub 5. nie zaś o 6- godzinie o której wiecznie wstawałam.
Po trzecie, kiedy tracę cierpliwość, to najlepiej po prostu odpuścić. Prawdopodobnie wtedy wyjdę.

Tak więc...to na tyle. Pamiętajcie, porażki są niezwykle ważne w życiu, ponieważ to na nich najwięcej się uczymy, a dusza przybrała inkarnację właśnie po to, by doświadczać i się UCZYĆ!:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz